Historia moich bieżni.
To luźny dział, pisany przy piwie i nie ma tu konkretnych porad. Niektóre rzeczy po prostu chodzą mi po głowie, do puki ich nie zapiszę.
Zanim zacząłem wypożyczanie i handel sprzętem fitness, byłem sportowcem amatorem i bieżnie znałem z klubów fitness. Większość moich rozgrzewek na siłowni zaczynałem na bieżni właśnie. Komercyjny sprzęt ma się nijak do domowego, nie mówiąc o tym, że swoje trzeba samemu naprawiać i serwisować. Dlatego, zamawiając swoją pierwszą bieżnię nie wiedziałem na co się piszę.
Był to Axer Trekk. 2 konie mocy, to w zasadzie była jedyna informacja, jaką miałem i wiedziałem, że technicznie powinno wystarczyć. Później okazało się, w jakim byłem błędzie, ale po kolei.
Bieżnie były zamówione na jakąś imprezę sportową, gdzie zapłacono mi za ich wynajem. Kolega, który miał znajomego przedstawiciela handlowego w Axerze dostał zapewnienie, że 4 zakupione Treki to świetna inwestycja i idealny sprzęt do wypożyczania ludziom.
Impreza ponoć się udała, ale po odbiorze okazało się, że mamy 4 sztuki sprzętu do remontu, a w Axerze nie ma części zamiennych. Silniki zostały zatarte i pomimo prób ich regeneracji Treki już nigdy nie działały dobrze.
Wtedy stwierdziliśmy, że należy kupować lepsze bieżnie i więcej do maszyn budżetowych nie wracaliśmy. Niestety nasze wnioski nie były wystarczająco daleko idące. Owszem lepszy sprzęt sprawdzał się lepiej, ale odpowiedniego dbania i serwisowania nauczyłem się dopiero kilka lat później. W międzyczasie, przygotowując się do startu w Maratonie Warszawskim posiłkowałem się treningowo jednym z Treków, który padł do końca w trakcie jednej z sesji i niedługo później trafił na złom.
Co wiem teraz, czego nie wiedziałem wtedy?
Bieżnię, w przeciwieństwie do orbitreka, trzeba regularnie serwisować. Najważniejsze jest odkurzanie i smarowanie blatu co kilkadziesiąt godzin użytkowania. Teraz używam Spirita XT385, który może teoretycznie dociągnąć do kilkudziesięciu tys. km przebiegu, podczas gdy Trekk padł po mniej niż 1 tys.
Reszta Treków rozsypała się wciągu kilku lat użytkowania. Bieżnie z czasem działały coraz słabiej, zacinały się, aż w końcu po prostu przestały się uruchamiać. Nie mam do tego modelu żadnego sentymentu, nie byłem z niego zadowolony i obecnie uważam, że była to strata pieniędzy. Serwis Axera nie był nam w stanie pomóc, ale zaoferował zniżkę na wyższy model - Runner, w którego zaopatrzyliśmy wypożyczalnię w międzyczasie.
Runnery sprawdzały się znacznie lepiej i z tego co wiem, sztuki z roku 2014 dożyły do roku 2020. Nie działały idealnie, potrafiły zacinać się i skrzypieć ale mniej wybredni klienci używali ich do treningów chodzenia pod górkę.
Ok roku 2015 tańszą i lżejszą alternatywą stały się sprzęty marki Sportop. Bieżnie Sportopa załapały się na okres, kiedy Chińczycy robili jeszcze tanio i nadal dobrze. Sportop był wtedy marką, która trwałością mogła rywalizować Yorkiem i Kettlerem przy znacznie niższej cenie. Ten stan rzeczy nie utrzymał się długo a w międzyczasie odkryłem markę Spirit, która zmieniła moje postrzeganie bieżni na zawsze.