Najpopularniejszy przedział cenowy maszyn domowych jest przedziałem najbardziej niewdzięcznym, bo na tym towarze duże firmy zarabiają najwięcej, pompując mnóstwo kasy w promocję, pozytywne opinie, filmy reklamowe artykuły sponsorowane itd. Jak się domyślacie taki towar jest bardzo niskiej jakości, a obsługa serwisowa jest na adekwatnym poziomie. Jeśli chcecie oszczędzić czas, to od razu sięgnijcie głębiej do kieszeni i przejdźcie do działu z droższym sprzętem, bo najpierw zamierzam Wam doradzić, jak wybrać mniejsze zło, a później postaram się nakłonić Was do kupna czegoś lepszego.
Kupując urządzenie klasy "złomek" możecie zapomnieć o parametrach technicznych takich jak: koło zamachowe, długość kroku, maksymalny udźwig i czynnik Q. Warto zwrócić uwagę na ogólną wysokość urządzenia, bo może się okazać, że na zdjęciu robiło wrażenie dużego, a w rzeczywistości sięga do pasa. Ruchomą rączkę należy trzymać powyżej wysokości biodra.
Waga - im cięższy tym lepszy (jak w skupie złomu).
Hamulec - magnetyczny, gdzieś jeszcze możecie spotkać się z mechanicznym, ale to już na szczęście patent, który przechodzi do lamusa.
Szerokość - im szerszy tym lepszy.
Programy treningowe - w tej klasie sprzętu nie mają znaczenia.
Jeśli faktycznie będziecie takiego sprzętu używać, to on zacznie się psuć i tu możecie natrafić na różnorodny poziom obsługi posprzedażowej. Najbardziej standardowo obsłużą Was duże, doświadczone sklepy. W zależności od usterki albo usłyszycie, że ten model tak ma, lub dostaniecie formularz reklamacyjny do wypełnienia i naprawa zostanie zrealizowana za pośrednictwem kurierów. Mniejsze sklepy działają różnie i możecie być obsłużeni bardzo źle, lub wręcz przeciwnie, bardzo dobrze, ale raczej to pierwsze i raczej nie ma na to reguły. Kupując przez Allegro, wstrzymajcie się z wystawieniem komentarza 2-3 tygodnie. Zagrożenie sklepowi negatywem przyspieszy proces realizacji reklamacji.
Znacznie łatwiej jest mi pisać o tym, dlaczego orbitrek do 1000 zł to zły pomysł i choć do głowy przychodzi mi cała litania, to skupię się na konkretach.
Z produkcją tego typu towaru nie mają związku żadni inżynierowie, trenerzy ani lekarze. Marketingowcy, księgowi i spece od cięcia kosztów, przy użyciu najtańszej, małoletniej siły roboczej w nieludzkich warunkach dokonują cudów, by zrobić coś z niczego i opakować to w produkt, który przy odrobinie Photoshopa jako-tako prezentuje się na zdjęciach.
Jeśli coś w sklepie kosztuje 1000 zł, to możemy założyć, że produkcja kosztowała ok 300 zł. Co byli byście w stanie z to zrobić?
Nie jest to też ta sytuacja analogiczna z elektroniką, gdzie telefon Xiaomi za 400 zł robi to samo co iPhone za 4000 zł, ty tylko wszystko trochę wolniej i gorzej. Bardziej porównujemy rozmowę przez iPhone do głośnego krzyczenia, licząc na to że 2 domy dalej ktoś nas usłyszy. Najtańszy orbitrek po prostu nie robi tego, co robić powinien.
O szczegóły pytajcie na moim kanale Youtube.